RSS

czwartek, 20 października 2011

Dziadek do orzechów

Październik to dla mnie miesiąc baletu Czajkowskiego. Było Jezioro łabędzie, a wczoraj byłam na Dziadku do orzechów.

Premiera tego baletu Piotra Czajkowskiego odbyła się w Petersburgu w Teatrze Maryjskim 6 grudnia 1892 roku. Dzień jak najbardziej odpowiedni gdyż balet ten opowiada o bożonarodzeniowej nocy. Libretto napisali Marius Petipa oraz Iwan Wsiewołożski  na podstawie baśni niemieckiego pisarza Ernesta Teodora Amadeusza Hoffmanna (podpisującego swoje utwory E.T.A. Hofmann) pod tytułem Dziadek do Orzechów i Król Myszy. Pisząc libretto jego autorzy oparli się na wersji tej baśni opowiedzianej własnymi słowami przez Aleksandra Dumasa (ojca). Polska premiera baletu Piotra Czajkowskiego odbyła się dopiero 10 kwietnia 1958 roku w Bydgoszczy. 

Premiera Dziadka do orzechów w Teatrze Wielkim w Łodzi miała miejsce 18 października 2008 roku. Autorem inscenizacji i choreografii jest Giorgio Madia. 
Cudowna muzyka rosyjskiego kompozytora znalazła godną jej oprawę w postaci przepięknych dekoracji i kostiumów. W pierwszej scenie baletu, bożonarodzeniowym przyjęciu w domu radcy, dominuje kolor czerwony. Nawet ogromna choinka składa się z wielkich czerwonych kul - bombek. 



Dwie kolejne sceny przedstawiające sen małej Klary przenoszą nas w scenerię, w której dominuje biel, srebro i złoto - i to zarówno w dekoracji jak i w kostiumach. 

Część trzecia - podróż Klary i pięknego księcia - odbywa się w zaczarowanej Krainie Słodyczy. Wszystko jest cudowne, panuje atmosfera radości. W poszczególnych scenach tancerze wykonują tańce charakterystyczne m.in. Taniec hiszpański, Taniec Cukrowej Wróżki




Taniec arabski, 



Taniec rosyjski (Trepak)



a ukoronowaniem jest przepiękny Walc kwiatów


Dziadek do orzechów to moja kolejna uczta melomana. Kocham, uwielbiam wprost muzykę Czajkowskiego, a klimatyczna opowieść wprawiła mnie już w przedświąteczny nastrój. 
Zaowocowało to m.in. myślami o prezentach. Mam pełna głowę pomysłów a tak mało czasu na ich wykonanie. 

Na zakończenie mój ulubiony  (obok Walca kwiatów) fragment Dziadka do orzechów - Grand pas de deux. Ten "kawałek" chwyta mnie za serce i zawsze ogromnie wzrusza. 


Zdjęcia pochodzą ze strony Teatru Wielkiego w Łodzi:

1. Część pierwsza, bożonarodzeniowe przyjęcie u radcy - finałowy taniec z piłkami. 
2. Myszy, które chciały zabrać Klarze figurkę Dziadka do orzechów.
3. Walc kwiatów

8 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ależ nam dostarczyłaś wspaniałą porcję cudownej muzyki. Chociaż mam ją na płycie, to 4 razy wpadałam do Ciebie na herbatę. Przyjemniej się słucha w towarzystwie tak dobrej muzyki.
Sara-Maria

Balbina64 pisze...

Ja bardzo lubię muzykę do Dziadka do orzechów. Nastraja mnie ona optymistycznie. Dobrze znaleźć pokrewną duszę, dla której Czajkowski też jest odskocznią od codzienności.

guciamal pisze...

Muszę ze wstydem przyznać, że słabo znam Czajkowskiego, a Dziadka do orzechów niemal nie znam wcale. Choć dzięki twojemu wpisowi już troszkę poznałam. Mam zamiar jutro (dziś już późno) posłuchać trochę na youtube Czajkowskiego. Dzięki twoim wpisom wpadłam na pewien pomysł, ale napiszę ci jak nabierze realnych kształtów.

Balbina64 pisze...

Gosiu! To przecież żaden wstyd. Ja nie znam wszystkich musicali, o których piszesz i co ... i też mi czasem wstyd.
Ale tak to już jest - wymieniamy się tym co lubimy. Ja dzięki Tobie nie mogę teraz zasnąć by nie posłuchać jakiegoś utworu z NDdP, Ty poznajesz Czajkowskiego.
Ciekawa jestem tego pomysłu. Znam już trochę Twoje możliwości, więc mogę spodziewać się kolejnej rewelacji.
A jak tam Twój "Aniołkowy", a może "Anielski" blog?

Anonimowy pisze...

Jak to dobrze, że są blogi, i możemy poznawać tyle wspaniałych rzeczy.
Pogłębiać swoje wiadomości, mamy muzykę na wyciągnięcie ręki...
Mam bardzo stary gramofon i sztyfty do niego i płyty. Jeszcze prababci. Co to była za muzyka. Późniejsze czasy.
Mam również babci "Tonetkę" i "nowoczesny" adapter "Bambino" i już nowsze płyty do niego...

Co za rozkosz żyć w naszych czasach... Gdy sobie pomyślę, jakby to nasi przodkowie zobaczyli i posłuchali dzisiejszych płyt, to byłby dla nich szok, może i śmiertelny ?
Sara-Maria

guciamal pisze...

Mój pomysł nie jest aż tak zaskakujący. Dopóki nie przekonam się, czy ten rodzaj sztuki mi odpowiada nie mogę przedsięwziąć szalonych eskapad. Podzielę się z Tobą mam nadzieję (o ile przeszkody natury obiektywnej nie staną na drodze) już za tydzień pomysłem do którego mnie natchnęłaś.
Aniołkowy - anielski blog - narazie czeka na właściwy moment. Chciałabym zacząć, kiedy będę miała przynajmniej dwie pozycje do zrecenzowania i chwilkę czasu. A zapowiada się niestety pracowity okres w robocie :(. Pogodnego weekendu zyczę.

Balbina64 pisze...

Saro-Mario:)

Ja niestety gdzieś zaprzepaściłam taki stary gramofon moich dziadków - był jeszcze z radiem. Swój adapter "Bambino" też gdzieś zawieruszyłam podczas przeprowadzek (a było tego sporo). Pozostał mi trochę nowszy model, ale igła jest zdarta. Szukam teraz nowego adapteru. Mam bardzo dużo płyt analogowych, szczególnie z muzyką klasyczną. W młodości właściwie nie uznawałam innej. Dopiero po maturze zaczęłam słuchać bardziej współczesnej muzyki - pop, trochę rocka.
Teraz są nawet takie adaptery z wyjściem do komputera, wiec można zamienić muzykę ze starej analogowej płyty na format MP3. Przydatne - bo jeśli płyta się zniszczy nagranie pozostanie.
A co do naszych przodków - rzeczywiście bardzo by się zdziwili widząc dzisiejszą technikę.

Mnie ona całkowicie odpowiada. Uwielbiam swój odtwarzacz MP3 i to, że zawsze może być przy mnie. Ale chętnie posłuchałabym także swoich starych płyt.

Balbina64 pisze...

Małgosiu:)
Czekam z niecierpliwością zarówno na wiadomości o Twoim pomyśle, jak i na nowy blog. Aniołki górą!!!!

Prześlij komentarz