RSS

czwartek, 6 października 2011

Jezioro łabędzie Piotra Czajkowskiego.



Jest  23.14 - 5 października  - środa. Godzinę temu wróciłam z Teatru Wielkiego w Łodzi. Jeszcze mam w uszach dźwięki przepięknej muzyki Piotra Czajkowskiego. Jeszcze mam przed oczami tańczące łabędzie, zakochanego księcia Zygfryda, złego czarnoksiężnika Rodbarta i przede wszystkim nieszczęśliwą Odettę. 



Jezioro łabędzie to chyba najsłynniejszy balet rosyjskiego kompozytora. Któż o nim nie słyszał - nawet jeśli nie zna libretta? Któż nie zna motywu Pas de quatre


czy przepięknego, lirycznego i jednocześnie bardzo ekspresyjnego tematu głównego baletu?


Premiera Jeziora łabędziego odbyła się w Teatrze Bolszoj w Moskwie w 1877 roku. Jednak to przedstawienie okazało się wielką, totalną klapą. Dopiero kolejna wersja wystawiona w Petersburgu w 1895 roku (dwa lata po śmierci kompozytora) znalazła uznanie i światowy rozgłos. Polska premiera tego baletu miała miejsce 30 grudnia 1900 roku w Teatrze Wielkim w Warszawie. 
Autorami libretta są Władimir Biegiczew i Wasilij Gelcer.


Jezioro łabędzie jest jednym z najczęściej wystawianych baletów klasycznych. Jego pokazanie się na afiszach gwarantuje zazwyczaj salę pełną publiczności. Co tak urzeka w tym balecie, ze cieszy się on niesłabnącą popularnością? Według mnie dwie rzeczy: przepiękna, mistrzowska muzyka poruszająca serca oraz poruszająca naszą wyobraźnię, będąca ucieleśnieniem marzeń wielu z nas - historia wielkiej miłości księcia Zygfryda i Odetty - księżniczki zamienionej przez złego czarnoksiężnika w łabędzia. 
Zły czar rzucony na Odettę i inne nieszczęśliwe dziewczęta pryśnie z chwilą, gdy ktoś przysięgnie jej wieczną miłość. 
Czyni to Zygfryd oczarowany urodą i wdziękiem Odetty.  Czy uda mu się dotrzymać obietnicy? Co zrobi czarnoksiężnik  Rodbart by nie dopuścić do złamania złego zaklęcia? 

Przedstawienie w Teatrze Wielkim w Łodzi, które miałam okazję obejrzeć, miało swoją premierę w 2009 roku. Autorem choreografii jest Giorgio Madia. Stworzył on dzieło, w którym klasyczny balet został przełamany elementami  baletu współczesnego bliższego dzisiejszemu widzowi. Moim zdaniem nie zaszkodziło to dziełu wielkiego kompozytora. Wręcz przeciwnie jego unowocześnienie wzbogaciło przedstawienie, uczyniło go bardziej zrozumiałym i czytelnym. A jednocześnie nie straciło ono nic ze swego przesłania - przesłania o sile prawdziwej miłości. 

Wyszłam z teatru oczarowana. Urzekł mnie pełen ekspresji i emocji taniec solistów i baletu Teatru Wielkiego, lekkość i kunszt z jakim wykonywali oni skomplikowane układy choreograficzne potrafiąc jednocześnie oddać za pomocą gestu całą gamę emocji i nastrojów. Przyznam się, że nie znałam dokładnie libretta a mimo to byłam w stanie odczytać to wszystko, co rozgrywało się przed moimi oczami. Świadczy to niewątpliwie o wielkich umiejętnościach i talencie zarówno tancerzy jak i choreografa. 

Oczywiście, a nawet rzekłabym, że przede wszystkim, urzekła mnie muzyka Piotra Czajkowskiego. Ale to nie było dla mnie niespodzianką, ponieważ większość utworów znałam (w przeciwieństwie do libretta) i od dawna zachwycałam się ich pięknem, harmonią i ekspresją. Zresztą Piotr Czajkowski zajmuje wysokie miejsce na liście moich ulubionych i ukochanych kompozytorów. Cenię go nie tylko jako twórcę muzyki do dwóch moich ukochanych baletów czyli Jeziora łabędziego i Dziadka do orzechów, ale także jako kompozytora muzyki symfonicznej i oper.

Dwa wyżej wstawione przeze mnie filmiki prezentują najbardziej znane fragmenty baletu. A przecież są jeszcze inne, które także zapadają w pamięć i w serce. Jednym z takich przepięknych fragmentów jest ten walc. 


Na koniec dosłownie parę słów o scenografii. Była bardzo minimalistyczna - wystarczył dosłownie jeden element jak np wierzba, by umiejscowić dziejące się wydarzenia. "Najbogatsza" była scenografia do sceny balu - tu na pierwsze miejsce wybijały się trzy ogromne żyrandole. (Oczywiście zaraz przypomniał mi się Upiór w operze i żyrandol w Operze Paryskiej). Osobiście ten minimalizm przypadł mi do gustu, bowiem dekoracja nie przeszkadzała  w odbiorze dzieła.

Zdjęcia:

1. Scena zbiorowa przedstawiająca jezioro i tańczące łabędzie
2. Głowna bohaterka - piękna Odetta
3. Scena z balu - na pierwszym planie księżniczki - kandydatki na żonę dla księcia Zygfryda
4. Scena finałowa - na pierwszym planie Zygfryd, na drugim czarnoksiężnik Rodbart i Odetta

Wszystkie zdjęcia pochodzą ze strony Teatru Wielkiego w Łodzi.

Na zakończenie jeszcze raz utwór będący "wizytówką" baletu, jeden z najbardziej znanych motywów muzyki klasycznej. Umieszczam go przede wszystkim ze względu na piękny filmik. Łabędzie są przecudne. To prawdziwie królewskie ptaki. A nas mogą zawstydzić wiernością swojemu partnerowi. 


6 komentarze:

guciamal pisze...

Rzeczywiście piękna muzyka. Przyznam, że nie bardzo dotychczas interesowałam się muzyką klasyczną (z pewnymi wyjątkami). Może czas to zmienić. Oczywiście parę fragmentów z baletu Jezioro łabędzie - tych najczęściej rozpowszechnianych- jest mi znane. A ostatni utwór - wizytówka jest przecudowny

Balbina64 pisze...

Cieszę się, że Ci się spodobała muzyka Czajkowskiego. Jeśli chodzi o muzykę klasyczną to są takie niektóre perełki naprawdę warte posłuchania.
W tym ostatnim filmiku szczególnie zauroczyły mnie łabędzie. Są tak piękne.

Anonimowy pisze...

Balbino, wiem co przeżywałaś oglądając " Jezioro Łabędzie". Nigdy nie zapomnę przeżyć jakich doznałam 2 grudnia 2010 r. W moim mieście mieliśmy możliwość zobaczenia tego wspaniałego baletu w nowej technologi HD. Transmisja była bezpośrednia z Opery National de Paris.
Uwielbiam słuchać Czajkowskiego, szczególnie symfonię Nr.6 h-moll po.74 -Romeo i Julia w wykonaniu berlińskiej filharmonii Herberta von Karajana. Cudo. Można słuchać i słuchać do zatracenia.
Sara-Maria

Balbina64 pisze...

Saro-Mario:)
Słuchać Czajkowskiego, oglądać ten balet - to rzeczywiście wielkie przeżycie. Ta transmisja musiała być niesamowita.
Symfonii nie znam, muszę to nadrobić. Raczej słucham jego I koncertu fortepianowego b-moll oraz koncertu skrzypcowego. I oczywiście muzyki baletowej, a przede wszystkim "Dziadka do orzechów".
Już niedługo będę miała okazję zobaczyć ten balet w Teatrze Wielkim i już nie mogę się doczekać.

drugi.maurycjusz pisze...

kocham Czajkowskiego- tą niepowtarzalną eksprecję uczuć przyprawiającą o dreszcze...poruszyłaś moje wspomnienia z lat tudenckich, kiedy to biegałam do teatru i opery jak oszalała korzystając z pobytu w wielkim mieście;)))

Balbina64 pisze...

Maurycjuszu drogi cieszę się, że tym wpisem przywołałam Twoje studenckie wspomnienia. Też miło wspominam ten czas. Tak jak Ty wykorzystywałam pobyt w dużym mieście na eskapady do teatru, filharmonii i kina.
Przepraszam, że tak późno odpowiedziałam. Dziękuję za Twoje odwiedziny.

Prześlij komentarz